poniedziałek, 23 stycznia 2012

Oregano - Rynek Wroclaw

Oregano... Restauracja, pizzeria.. w ktorej spedzilem bardzo duzo wspolnych wieczorow z Katarzyna... Nie bede tutaj wam oczu mydlil naszymi prywatnymi rozmowami, wiec po krotce opisze...

W czasach gdy palenie bylo dozwolone w knajpach, to Oregano bylo jedna z tych, gdzie byl tylko jeden stolik dla palacych przy schodach na gore...

To jest jedna z tych restauracji, w ktorych gdy zabraknie pradu, obsluga nie panikuje, a na stolach widnieja rozpalone swiece...

To jest jedna z tych restauracji... do ktorej sie po prostu wraca...

Ktoregos wieczoru.. Ba..! to byla Wielka Orkiestra Swiatecznej Pomocy! :-) wybralismy sie z katarzyna i sasiadami do rynku. Zanim dojechalismy, juz bylismy glodni. Wiedzac, ze ludzi bedzie mase, a Oregano jest schowana nieco z boku rynku, zalozylem ze beda tam wolne miejsca...

I tak faktycznie bylo, znalezlismy wolny stolik, otrzymalismy natychmiastowo karty i po krotkim zastanowieniu, zlozylismy zamowienie:
  • Filet z sosem borowikowym, zestaw surowek, ziemiaczki opiekane
  • Makaron dziadka (m.in szpinak, kurczak)
  • poledwiczka z sosem borowikowym, frytki
  • szpinak zapiekany
  • i zur staropolski..
  • piwko (w koncu nie bylem kierowca! :-))
  • woda
  • kawy
  • herbaty
Wszystko w najlepszym porzadku, otrzymalismy kawy na prosbe (zapytanie czy przed czy po obiedzie, ze strony kelnerki bylo jak najbardziej na miejscu), wody i piwo.

Na start podano zurek.. Szczerze, wedlug mnie, moglby konkurowac z moim, ktory zazwyczaj robie na wlasnym zakwasie i podaje w chlebie... 8 na 10!

po niedlugim czasie, otrzymalismy dania glowne, w porcjach... bardzo bardzo slusznych..

Wszystko cieple, a nawet gorace w przypadku makaronow (zapiekane w piecu), dobrze doprawione, poza pieczonymi ziemniaczkami (sasiadka jak stwierdzila, jadla lepsze:-))

Mila i szybka obsluga, klimatycznie jak zawsze...

Rachunek, karta.. napiwek..

Z rachunkiem dostalismy gumy do zucia :-)

Karczek po chlopsku z Jajem sadzonym, pizze i inne dania, naprawde na poziomie!

Polecam bardzo mocno!

http://restauracja.oregano.com.pl/




Z drugiej strony stołu...  



No cóż, Oregano znam od dawna, i zawsze miało u mnie punkt więcej za ten parszywy stolik dla palaczy w jakiejś wnęce przy schodach :D hahah, co za radość, kiedy nareszcie przy jedzeniu nie trzeba było wdychać czyichś nikotynowych wyziewów... Poza zamianą stolika na "normalny", nic się w oregano nie zmieniło - czyli spora sala z filarem wieszakowym na środku, dookoła okrągłe stoliki, przy ścianach kwadratowe. Fajny klimat, bo brak światła dziennego (piwnica w końcu) i ciepłe oświetlenie. Wygodne fotele - można miękko posadzić tyłek, nie jak w "makdonaldzie". Obsługa miła i szybka. O, jeszcze jedna nowość - na stoliku karteczka z numerem kodu do toalety :) Hmmm... pewnie mieli sporo nieproszonych gości z Rynku. Zamawiam żurek i zapiekany szpinak. Żurek pycha, ale trochę za bardzo chrzanowy. Mimo to dobry, ale jeśli ktoś nie znosi chrzanu - nie będzie do przyjęcia. Szpinak bardzo smaczny, ale po czasie monotonny, więc zagryzałam makaronem dziadka (pycha! ale tuczący ;)) z talerza obok. Porcje są wystarczające, wyglądają fajnie, apetycznie. Nie mogę nie sprawdzić, jak działa kod do kibelka na półpiętrze - okazuje się, że tak samo, jak kod do domofonu. Toalety są odnowione - bardzo ładne, nie to, co kiedyś ;)
Ogólnie fajna nie-tylko-pizzeria. Można tam zjeść smacznie i stosunkowo niedrogo, jak na okolice Rynku. Na do widzenia można obniżyć sobie ph w jamie ustnej za darmo gumą Orbit bez cukru - a jak! :D Polecam!

Katarzyna. 

77 Sushi - Pasaz Grunwaldzki

Od dawien dawna, jezdzimy z Katarzyna po sushi barach, jako ze uwielbiamy ten "ryz zawiniety w glony" :-)

Nasza przygoda zaczela sie w 77 Sushi, przy ulicy Nozowniczej.. Nastepnie chodzilismy po kolei.. To Planet Sushi, Kyoto Bar, Koi, Naka Naka i wiele innych.

Dzisiaj, zatrzymam sie chwile przy 77 Sushi z Pasazu Grunwaldzkiego - To ma znaczenie!

Biore pod uwage fakt, iz 3 sushi bary "77 Sushi" to po prostu franczyza... Sushi w kazdym z nich, jest nieco inne... Traf padl na Pasaz Grunwaldzki...

Znalezlismy stolik, kelnerka podala karty i zaczelo sie szalenstwo :) Nigdy nie jestem w stanie sie opanowac w sushi barach.. zawsze zamawiam ponad to co moge zjesc...

Zamowilismy:
  • Set Hot Deluxe dla 2ch osob (6x futomaki z łososiem, 6x futomaki z węgorzem,
    6x tekkamaki, 6x salmon-avocado maki, 4x uramaki)
  • nigiri z lososiem (2x)
  • maguro tataki (opiekany losos) (3x)
  • set maki (6x philadelphia futomaki,6x maki z tuńczykiem i porem)
  • zielona herbate 
  • wode gazowana i niegazowana (moja standardowo z lodem i cytryna)
 Pierwszy raz spotkalem sie, aby kelnerka przy zamowieniu zielonej herbaty, zaproponowala jeden dzban, z pozniejsza dolewka... Zazwyczaj, sprzedaja dwa dzbanki, jak to w restauracjach - aby zarobic... Tym razem, mile zaskoczenie :-)

Ze wzgledu na spory ruch i zamowienia, zostalismy na poczatku poinformowani o 30 minutowym czasie oczekiwania.

Sushi ? I can wait... pomyslalem :-)

Po ok. 30 minutach dostalismy zamowienie i zaczelismy sie delektowac...

..zartuje... paleczki szybciej lataly niz widelec podczas zjadania schabowego po miesiacu diety. Sushi swieze, jak zwykle podane bardzo stylowo, przybrane roznymi dodatkmi, po prostu Smaczne...

W kwestii pozostalych 77 Sushi, to godne poleceniu zostawiam 77 w Pasazu Grunwaldzkim.

Rachunek, karta, napiwek...

Szczerze Polecam!

Propozycje

Drodzy czytelnicy!

Jezeli macie propozycje, o jakiej restauracji z Dolnego Slaska chcielibyscie na moim blogu przeczytac, prosze o wrzucanie ich do komentarza ponizej!
Pozdrawiam
Kaszcz

Sioux - Magnolia Park

Pewnego magicznego dnia, podczas niecodziennych zakupow w magnolii, po prostu zglodnialem! Zazwyczaj odbywam wtedy kurs wokolo galerii i koncze na jednej z ulubionych restauracji tam, ktora nazywa sie Restauracja Chinska!

Wraz z Katarzyna, postanowlismy zjesc cos innego i udalismy sie do restauracji o nazwie Sioux!

Sama restauracja wykonczona w stylu indianskim, a kelnerki w strojach kowbojskich.


Zasiedlismy w stoliku stylizowanym na stary powoz. Na wejsciu otrzymalismy karty, po czym zlozylismy zamowienie:
  • kawa
  • woda
  • Fajitas Con Carne
  • Trop Sioux'a
Czekajac na zamowienie, nasza uwage zwrocila rewizja w stole, ktora z ciekawosci otworzylismy.. W srodku stolu, znajdowal sie po prostu grill.

Zapytalem kelnerke, czy wciaz sie tego uzywa, ale niestety na wzglad na obecne przepisy instalacja wentylacji musialaby zostac powaznie przerobiona. Przy moim zboczeniu zawodowym wiem, ze takze wiazaloby sie to z dodatkowymi pozwoleniami od inspektora strazy pozarnej itd... Co nie jest naturalnie latwe do zdobycia..

Po jakims czasie otrzymalem swoj obiad... tylko swoj... Dla Katarzyny obiad przyniesli prawie 10 minut pozniej.. (juz bylem zly).

Stek z rostbefu, ktory zamowilem, zalagodzil lekko moje zdenerwowanie, ale kiedy sprobowalem Fajitas con carne Kasi - szlag mnie trafil.

Na wpol letnie i co najgorsze gumowe.

Glodni - zjedlismy. Poprosilem o rachunek i standardowe pytanie od obslugi:

- Czy smakowalo ?

Krotko, zwiezle i na temat odpowiedzialem:

- Dania podane w odstepie 10 minut - niedopuszczalne!
- Przepraszam, ale te dania robilo dwoch innych kucharzy - odpowiedziala..

Zagotowalem sie...

- Fajitas letnie a mieso gumowe?
- Spuscila glowe, przeprosila...

Powiedzialem Pani, ze to nie jej wina, bo ona tego nie gotuje i kucharz powinien dostac po glowie za to.

Zaplacilismy.. i wyszlismy..

Za jakis czas rewizyta, zobaczymy czy bedzie jakas poprawa, poki co wstrzymuje ocene.

Kaszcz

 
Z drugiej strony stołu... 

To była moja decyzja... Sioux zamiast wypróbowanej, chińskiej knajpy. Galeriany Sioux (nie mylić ze Sphinxem), wciśnięty między McDonald's a toalety, robi wrażenie małej knajpki o pomieszanym menu. Po wejściu do środka zaskakuje jednak powierzchnią - jest sporo stolików w różnych konstelacjach, na środku kuchnia i bar, obudowane na kształt starego wagonu z kółkami. Część stolików stylizowana na powozy z białymi baldachimami - i to tam właśnie pakujemy się tym razem. Ściany są fajnie ozdobione - coś o Indianach, różne detale z "dzikiego zachodu", ciepłe kolory, nie rażące światło... w sumie miło.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy tu jemy. Ostatnio byliśmy zadowoleni, więc mam nastawienie pozytywne. Siadamy przy stoliku z wnęką na grill (niestety, ta opcja nie funkcjonuje), kelnerka zjawia się od razu z menu i zapytaniem, czy na początek coś podać do picia. Potem z menu wybieram Fajita con Carne (fahitakonkarne, nie tam żadne fadżajta :P) na rozgrzanej patelni z dwiema ciepłymi plackami tortilla i kawę z mlekiem z ekspresu. Kawa przychodzi szybko - na pierwszy rzut oka wygląda mi na cappuccino - maxi filiżanka, wielka pianka i posypka, czekoladowa bodaj. Kawa jak kawa - piłam lepsze, piłam gorsze. Na moją fajita niestety muszę czekać dłużej... w końcu jest: podana na mini metalowym talerzu do pizzy, fajita jest ciepła (nie gorąca, skwiercząca, pachnąca jak sobie wyobrażałam) - kawałki mięsa wołowego w jakiejś glazurze z trzema rodzajami papryki i cebulą, posypane przyprawą (z menu wiem, że to przyprawa meksykańska). Za minutę-dwie dochodzą moje ciepłe tortille, za brak synchronizacji Kelnerka przeprasza. W porządku. Tortilli nie ruszam, bo nie przepadam. Fajita słabo ostra, chociaż oznaczenie potrawy wskazywało na pikantną. Średnio smaczna dla mnie, ale jadłam gorsze rzeczy... Niestety, na obrazku w menu wyglądała dużo bardziej apetycznie. Mięso wołowe jest dość twarde i miejscami żylaste - taka mała siłownia dla mięśni żuchwy. Ratuję się surówką z białej kapusty z talerza z naprzeciwka, jest też surówka z marchewki, ale dziwny ma posmak...
Miło, że kelnerka interesuje się, czy wszystko smakowało i słucha, co mamy do powiedzenia. Prosi, żeby wszelkie takie uwagi następnym razem zgłosić zaraz po podaniu, to Kucharz poprawi. Miłe to, ale jakoś zawsze w takich sytuacjach mam obawy co do zawartości takiej poprawionej potrawy... wiecie, o co chodzi ;)
Płacimy kartą, napiwku nie zostawiamy.  

Katarzyna. 


niedziela, 8 stycznia 2012

Slad po mnie...

Juz niedlugo w restauracjach, do ktorych zawitam, pozostanie po mnie slad w postaci nizej ukazanej wizytowki..


Bedzie to dowod dla Was, Kochani Restauratorzy, ze mialem okazje byc u was goszczony :-)

Tak wiec, do zobaczenia!

sobota, 7 stycznia 2012

Opoznienia w postach

Tych, ktorzy czytaja i czekaja na posty, przepraszam za powstale opoznienia. Ze wzgledu na prace i zajecia tzw. pozalekcyjne, nie mialem czasu regularnie wrzucac informacji. Mam nadzieje, ze teraz to sie zmieni, iz bylo to jedno z postanowien noworocznych :-)

Juz wkrotce:

- Male Chiny
- La Camera
- Restauracja Rukola
- 77 Sushi
- Fresh Corner (Sushi na dowoz)
- Restauracja "Pod Miedzom" - w Bukowinie Tatrzanskiej

i kilka innych :-)

Zapraszam do sledzenia mojego bloga!

Novocaina - Rynek

Przez jakis czas rozgladalem sie za jakas fajna stylowa restauracja i wpadlem na Novocaine. Niechetnie sie do niej wybieralem, jako ze jest to takze klub muzyczny i jakos mi sie to zle kojarzylo :) za duzo klubb'ingu za nastolatka..


No ale o samej Novocainie czas zaczac.. Po wejsciu obsluga zaporponowala stolik, dostalismy karty i zostalismy zapytani od razu, czy cos do picia. Zamowilem kawe i wode gazowana, jak to zwyklem robic, a pani kelner zapytala czy kawa przed czy po obiedzie :-) Milo... w koncu ktos sie interesuje :-)

Sama restauracja jest zrobiona bardzo stylowo, obrazy i malowidla scienne ciesza oczy. Ku mojemu zdziwieniu, sa tam dwie antresole, ktore pozwalaja na bardziej intymne lub prywatne spotkania.

Niedajac zbyt wiele czasu kelnerce, zaczelismy zamawiac:

Startery:
Bruschetta z mozzarellą, szynką parmeńską, pomidorami i oliwą czosnkową.
Involtino di zucchine - Roladki z cukinii nadziewane mozzarellą i suszonymi pomidorami.

Zupa:
Crema di funghi - Krem z borowików podawany z ciepłym pieczywem
i masłem czosnkowym.

Danie glowne:
Scaloppine al basilico e pomodoro - Polędwiczki wieprzowe w sosie bazyliowo pomidorowym, podane w towarzystwie pierożków tortelloni z nadzieniem szpinakowym.

Po jakims czasie przyszly startery i po raz kolejny sie zdziwilem... Bruschetta, a raczej dwie, ktore dostalem, byly dosyc spore.. Niestety nie moglem sie powstrzymac i zostaly zjedzone w calosci :)

Trzeba przyznac ze bardzo dobrze zrobiona! Roladki z cukinii nadziewane mozzarellą i suszonymi pomidorami to moze i nie mieso :)) ale tez jak najbardziej godne polecenia, ze wzgledu na polaczenie tych skladnikow :)

Krem z borowikow okazal sie czysta poezja, ale nie bylem w stanie zjesc calego wiedzac ze czeka mnie jeszcze danie glowne. Odlozylem go na bok, po czym natychmiast pojawila sie kelnerka z zapytaniem:

- Czy cos sie stalo? Nie smakuje?

Zaczalem sie smiac i powiedzialem na spokojnie pani, zeby sie nie martwila, bo chodzi tylko o to, iz nie bede pozniej w stanie skonsumowac dania glownego :-)

Zabrala talerz i z usmiechem odeszla :-)

Danie glowne, takze bardzo dobre, sos bazyliowo pomidorowy podkreslal smak, a tortelloni ze szpinakiem byly bardzo trafionym dodatkiem :-)


Nie dalem rady zjesc wszystkiego, przeliczylem sie o starter :)

Restauracja Novocaina nie nalezy do najtanszych, ale jezeli chcecie swojej drugiej polowce zrobic mila niespodzianke, to kolacja na antresoli wskazana :-)

W celu sprawdzenia cen/menu zapraszam na strone www.novocaina.com .

Pozdrawiam!

Mosaiq - Rynek

Mialem ostatnio okazje spedzic dwa wieczory w restauracji Mosaiq, ktora znajduje sie tuz przy Sofitelu. Od wejscia restauracja krzyczy:

- NIE WCHODZ JEZELI NIE MASZ ZLOTEJ KARTY!...

Na szczescie, wizyty moje ograniczyly sie do kolacji biznesowych, wiec moglem sobie na to pozwolic.. Karta Win i Menu utwierdzily mnie tylko w przekonaniu, iz przychodzi sie tam zalatwiac interesy. No coz, wybrac czas:

Startery:
- Mosaiq plater - tradycyjne wyroby staropolskie z regionu
dolnośląskiego
- Vitello tonato - cienkie plastry cielęciny podawane
z sosem z tuńczyka, kaparów, anchois i parmezanu

Zupa:
- Grzybowa z grzanką z pieczywa Brioche z salsą
truflową

Danie Glowne:
 - Polska polędwica wołowa z Mazu
- Grillowany stek mignon podawany z trzema sosami, ziemniakami fondant, śmietanowo-winnym szpinakiem

Calkiem spore zamowienie ? Nie, to sie skladalo na dwie wizyty :) Aczkolwiek najesc sie tam pasibrzuchy nie dadza rady :-)

Ocena jedzenia, duzy pozytyw! Smaczne, elegancko podane, cala otoczka na 5. Obsluga... czasami zapominala o moich znajomych (brak sztuccow, szkla), ale nie bylo najgorzej.


Co do mojej oceny,  to nie jest to restauracja dla mnie.. wole cos bardziej... ludzkiego :-)


Polecam na spotkania biznesowe..

Kyoto Bar - Rynek

Jakis czas temu, po rozmowie z kolega z pracy, dalem sie skusic na Happy Hour w Kyoto Bar'rze. Otoz Happy Hour to taka hepi godzinka, gdzie mozna za 45zl jesc ile wlezie... Miejsce przy barze zajelismy ok. godziny 18:00, kelnerka objasnila zasady Happy Hour, po czym przystapilismy do konsumpcji sushi..

Ciekawe jest to, ze sushi w Kyoto (jezeli siedzimy przy barze), wedruje do nas malymi lodeczkami, z ktorych sami sciagamy sobie talerzyki z sushi.

Pomysl ciekawy oraz mozna sie najesc za 45zl, ale...

dopoki kucharze sie wyrabiali, byla roznorodnosc makow, futomakow, czasami nigiri, lub inne cuda w tempurze. Niestety, z wieksza liczba klientow, panowie dawali tylko rade tluc same maki. Przy 16stym talezyku juz sobie zaczalem odpuszczac, bo nic nowego nie sprobowalem..

Ciezko ocenic, wybiore sie niebawem ponownie, tym razem moze jako klient normalny, a nie Happy Hour'eowiec :)